Droga wodna E-40. Popłyniemy na Morze Czarne?
Coraz bardziej popularne i promowane m.in. na targach ITB w Berlinie czy „WiW” w Warszawie stają się polskie odcinki międzynarodowych europejskich dróg wodnych.
Co odważniejsi przypominają o istnieniu międzynarodowej drogi wodnej E-40 – Bałtyk-Wisła-Bug-Dniepr-Morze Czarne, w ciągu której połączenie Bugu z Dnieprem umożliwia przekopany już na przełomie XVIII/XIX wieku Kanał Królewski (Muchawiecki), zdewastowany podczas II wojny, później odbudowany, ale leżący obecnie na terenie Białorusi, i w efekcie „zamknięty” dla naszych wodniaków i żeglarzy barierami polityczno-biurokratycznym.
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU
Dodam, że ponoć dziesięć wieków temu (!) wikingowie przeprawiali się z Bałtyku na Morze Czarne płynąc swoimi „długimi łodziami” m.in. w górę Wisły i Sanu, dalej przewłoką lądową docierali do zlewni Dniepru, Dniestru i właśnie Morza Czarnego. Na przełomie XIX/XX wieku był nawet zaawansowany projekt przekopania kanału San – Dniestr, co przekreśliły wojny i zmiany na mapie Europy. Potem w okresie międzywojennym z Polski aż do Indii dopłynął z żoną kajakiem lekarz i podróżnik Wacław Korabiewicz, a współcześnie testował te potencjalne trasy nasz słynny kajakarz Olek Doba, a także żeglarze – Grzegorz Raciborski, Henryk Wolski i Henryk Widera, i może inni?
Baz problemów możemy już teraz ruszyć wodą ze Szczecina na Morze Czarne, ale dłuższym wariantem zachodnim, czyli trasą Odra-Ren-Men-Dunaj-Morze Czarne. Czy i kiedy w „zjednoczonej” Europie potencjalne w/w i inne warianty wschodnie – przez Białoruś, Ukrainę i Rosję - także staną się ogólnodostępne dla naszych wodniaków i żeglarzy?