Dominik Życki opowiedział o regatach Sydney - Hobart w tawernie "Korsarz"

2015-03-04 16:02 Waldemar Paszyński
Dominik Życki
Autor: Selma Expeditions

Do redakcji zagle.com.pl przysłano relację z wystąpienia Dominika Życkiego w warszawskiej tawernie Korsarz. Były mistrz świata w klasie Star opowiedział o starcie w ostatnich regatach Sydney - Hobart. Nasz redakcyjny kolega był sternikiem jachtu "Selma Expeditions". Poniżej przedstawiamy relację jednego z uczestników spotkania.

Echa wielkich regat w Korsarzu

Trzeci marca 2015 r. to wyjątkowa data, bo i „imieniny miesiąca” i wiosna klimatyczna nadeszła, a w tawernie „Korsarz” było nam bardzo żeglarsko i letnio. A to za sprawą Dominika Życkiego, który opowiedział nam jak to było naprawdę z tym regatami Sydney-Hobart 2014. A któż z nas nie marzy o takiej trasie?

Andrzej Kurowski w SMS-ie zapraszającym napisał: „obecność obowiązkowa!” i miał rację, bo kto był wczoraj, już trochę wie jak to jest tam żeglować. Poza tym, Dominik wraz ze swym redakcyjnym kolegą z „Żagli” Jurkiem stworzyli nam razem ciepły, kameralny wieczór z dużą dozą humoru, faktów, zdjęć i właśnie tych niekończących się nigdy morskich opowieści. Poza nimi byli też na sali obecni inni uczestnicy z załogi s/y „Selma”: Piotr Obidziński i Andrzej Mioduszewski, którzy dołożyli swe spontaniczne komentarze, więc otarliśmy się nie ruszając z Warszawy o szeroki świat żeglarski :-) A oto parę słów relacji dla tych, co wczoraj nie byli z nami:

O regatach Sydney - Hobart na Tasmanię coś słyszał i coś wie każdy przeciętny człowiek-wodniak - nawet taki, który tylko pływa na materacu dmuchanym przy brzegu w letnie dni. Ostatnie regaty na tej trasie były już 70. edycją i po raz pierwszy wzięły w niej udział dwa polskie jachty z polskimi załogami - s/y „Selma” i s/y „Katharsis II”, jacht wprawdzie rejestrowany w Anglii, ale z polską załogą i pod polską banderą. Dzięki wywiadowej konwencji spotkania - pytań skierowanych do Dominka - jego odpowiedzi stopniowo uchylały nam rąbka tajemnicy, a zdjęcia z trasy regat i dodatkowe informacje dwóch członków załogi dawały nam wrażenie uczestnictwa w tym wydarzeniu i nadzieję, że może i nam się to przydarzy. Bo w zasadzie czemu nie? Wystarczy dobry sponsor, zgoda szefa z pracy na urlop, akceptacja współmałżonka, trening i opływanie żeglarskie i można spędzić święta Bożego Narodzenia w zupełnie innym obszarze geograficznym.

Z ciekawostek organizacyjnych: w regatach sponsorowanych przez Rolexa nie biorą udziału wielokadłubowce ani jachty ponad 100-stopowe oraz mniejsze niż 30 stóp, ale i tak wszystko, co pływa i spełnia kryteria komisji (np. radio średniofalowe, żagle sztormowe w jaskrawym kolorze pokazywane komisji regatowej przed startem na masztach jachtów, jeden lekarz na 10 członków załogi) jest dopuszczane, podzielone na grupy i oceniane zgodnie z przelicznikiem regat. Ponad setka jachtów z całego świata, 3 linie startowe na wodach zatoki Sydney - to robi wrażenie! Właśnie widok ze startu, z lotu ptaka, jaki pokazał nam Dominik, wrył mi się w pamięć i tak wyobrażam sobie żeglarski raj po śmierci na tej ziemi: pełno jachtów i wspaniała pogoda na wodzie oraz mocny wiatr! Bo skoro ponad 70 procent globu pokrywają wody, to w raju nie może być inaczej!

Dominik był sternikiem startowym jachtu, mówił o treningach przedstartowych załogi, o strategii samego startu, pokazał nam trasę, objaśnił, że wiatr mieli czasem do 30 węzłów, a gdy zabrakło wiatru przed metą stanęli ciężką „Selmą” dosłownie w miejscu. Z błyskiem w oku mówił o rekordzie szybkości uzyskanym w baksztagu na zjeździe z fali (18 węzłów!), o tym, jak płynęli na genakarze, którego nie stawiali nigdy wcześniej, o awarii, kiedy blok okucia „strzelił” w szybę, która szczęśliwie nie poraniła nikogo, bo dziwnym trafem załogant akurat zszedł wcześniej z linii uderzenia...

Ogólnie spotkanie było bardzo motywujące, dla żeglarzy – bezcenne! Wiemy już, dlaczego tam czasem łamią się maszty jachtowe, jak silniej powieje i czemu część jachtów i załóg wycofuje się z regat lub ich nie kończy. Wiemy, że część australijskich jachtów jest wręcz konstruowana pod przelicznik tych kultowych regat. Dobrze, że wreszcie polscy żeglarze zaczęli pokazywać się tam i to z tej dobrej strony.

Takie wtorkowe spotkania w „Korsarzu” jak to z Dominikiem Życkim rozszerzają nam horyzonty i pokazują, że da się popłynąć za linię horyzontu, na przeciwległą półkulę, gdzie ludzie nie stoją na głowach, tylko też normalnie pływają jak my dla przyjemności, tyle że mają trochę inne wody.

Zapraszam w imieniu organizatorów na kolejne wtorkowe spotkanie Samosteru; temat prelekcji będzie ustalony później i dowiemy się tego z informacji w Necie i zapewne Andrzej „Kuracenty” nas powiadomi - jak zawsze niezawodnie i terminowo!

Ahoj, pozdrawiam!

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.