Cieplicówka. Jak doszło do pożaru jachtu? Dlaczego żeglarze zginęli?

2014-04-15 11:24 Piotr Salecki
Cieplicowka - fot. Piotr Salecki
Autor: Archiwum Żagli

W niedzielę, 13 kwietnia 2014 r. w godzinach popołudniowych, jacht „Atlanta” z Elbląga, dowodzony przez kapitana Adama R. dotknął masztem przewodów elektrycznych nad rzeką Cieplicówka. Cała czteroosobowa załoga zginęła w wyniku porażenia prądem lub/i wywołanego tym pożaru. Jak mogło do tego dojść? Oto rozważania żeglarza dobrze znającego Zalew Wiślany oraz tragicznie zmarłych wodniaków - Piotra Saleckiego:

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? POLUB ŻAGLE NA FACEBOOKU

O tragedii na Cieplicówce pisaliśmy TUTAJ

Wypadek jest jedną z największych tragedii w żeglarstwie w regionie Pomorza na przestrzeni ostatnich kilkunastu, a zapewne kilkudziesięciu lat.

Rzeka Cieplicówka - miejsce tragedii

Cieplicówka to rzeka o długości około 7,5 km, będąca jednym z ramion ujściowych delty Nogatu. Na mapach wygląda obiecująco, jednak w rzeczywistości jest to szlak bardzo zarośnięty roślinnością wodną. Przez rzekę przechodzą dwa niskie, stałe mosty (jeden o prześwicie zaledwie około 1,5 metra). Od strony Nogatu na Cieplicówkę trudno wpłynąć, ze względu na wszechobecną roślinność wodną. Od strony Zalewu Wiślanego, końcowy odcinek rzeki jest dostępny dla jachtów i pozbawiony wodorostów, choć samo ujście rzeki trudno odnaleźć w morzu trzcin.

W miejscu ujścia do Zalewu Wiślanego Cieplicówka jest głęboka i pozbawiona, wszchobecnej na innych jej odcinkach, wodnej roślinności. Brzegi w tym miejscu są całkowicie niedostępne, otoczone korytarzem z trzcin. Nie można zacumować, chyba że łapiąc się trzcin, ani nawet zbliżyć się do brzegu. Rzeka płynie prostym odcinkiem, przypominającym kanał i po kilkuset metrach gwałtownie zakręca. W pobliżu, nad wodą przechodzi linia energetyczna. To właśnie zahaczenie masztem o tę linię najprawdopodobniej stało się przyczyną tragicznej śmierci żeglarzy. Zgłoszenie o wypadku do elbląskiej policji dotarło w niedzielę, około godz. 13. Do oficera dyżurnego zadzwoniła kobieta, która poinformowała o tym, że na Cieplicówce pali się jacht. Na miejsce zostały wysłane wszystkie służby ratunkowe. Dryfujące szczątki jachtu zostały odnalezione i ugaszone. Na ich pokładzie znaleziono cztery ciała żeglarzy. Jak doszło do tragedii? Elbląska prokuratura prowadzi śledztwo i bada przyczynę wypadku.

Jacht klasy Venus - dane techniczne

Jacht „Atlanta”, którym płynęli żeglarze, to typowy jacht klasy Venus, (długość 6,5 metra, wysokość masztu od poziomu wody około 9,5-10 metrów), utrzymanym w dobrym stanie technicznym, wyposażonym w kilkukonny silnik przyczepny. Kapitanem na jachcie był doświadczony elbląski żeglarz, kapitan, znający miejscowe szlaki wodne, pływający po Zalewie Wiślanym, Zatoce Gdańskiej, Bałtyku i innych wodach morskich.

Jacht wypłynął w sobotę rano z przystani JachtKlubu Elbląg i przez rzekę Elbląg wyszedł na Zalew Wiślany. Około południa w dniu 13 kwietnia od strony zatoki i zalewu, przy słonecznej pogodzie, nadszedł wał ciemnych chmur, mocno powiało i padał z przerwami deszcz. Być może nagła zmiana warunków pogodowych była przyczyną podjęcia decyzji o czasowym schronieniu jachtu w ujściu Cieplicówki do Zalewu Wiślanego. Rzeka jest także uważana za „rybną”, możliwe, że chęć połowu była celem tego rejsu.

Cieplicówka była „szlakiem nieżeglownym”. Należy podkreślić, iż uznanie jakiegoś szlaku wodnego za "szlak nieżeglowny" - nie oznacza wcale zakazu żeglugi. Niestety, tego typu uproszczenia już pojawiają się w relacjach medialnych i telewizyjnych. Dla żeglarzy i turystów wodnych znaczenie ma objęcie jakiejś drogi wodnej zakazem żeglugi (znak w poziome pasy czerwony-biały-czerwony). Natomiast uznanie lub brak uznania szlaku za "drogę wodną", czy "szlak żeglowny" nie stanowi zakazu żeglugi po niej. Turyści mogą pływać po wszystkich dostępnych do żeglugi akwenach jednostkami turystycznymi - byle byłyby to akweny nieobjęte wprost zakazem żeglugi. Przykładem takich akwenów są Wielkie Jeziora Mazurskie, gdzie oprócz wytyczonej "drogi wodnej" jachty pływają przede wszystkim „poza szlakiem”. Pojęcie „szlak żeglowny” jest natomiast istotne z punktu widzenia żeglugi profesjonalnej, gdyż oznacza, wynikające z klasy szlaku wodnego głębokości, oznakowanie przeszkód, odpowiednią wysokość linii energetycznych i mostów oraz ich oznakowanie. Na pozostałych szlakach wodnych oznakowanie linii energetycznych nie jest obowiązkowe!

Aktualne wysokości linii energetycznych w regionie można znaleźć tutaj: http://www.zalewwislany.pl/rzeki-delty-wisly-petla-zulaw/linie-wysokiego-napiecia

Podstawowe wątpliwości
We wszystkich mediach podawana jest informacja, że cała załoga była w kabinie jachtu. W tym momencie wpłynięcie jachtem na linię jest niemożliwe, chyba że jacht dryfował o czym załoga siedząca wewnątrz nie wiedziała. Z drugiej strony, spaliła się cała nadbudówka i kokpit, więc nie wiadomo, czy ktoś jachtem wcześniej sterował, czy nie.

Czy na pokładzie, oprócz czterech osób była jeszcze dodatkowa osoba - sternik? która w trakcie wypadku wpadła do wody? Mam nadzieję że nie, bo to powiększa jeszcze rozmiar tej tragedii.

Możliwe przyczyny
1. Nieuwaga.
Wpłynięcie na linię energetyczną z powodu nieuwagi załogi?
Załoga była doświadczona i wcześniej pływała w tym regionie.
Najmniej prawdopodobne.

2. Słaba widoczność.
Wpłynięcie na linię energetyczną z powodu słabej widoczności (deszcz, grad, szkwały z deszczem). Mimo wszystko, załoga była doświadczona i wcześniej pływała w tym regionie. Wiedzieli, gdzie przechodzi linia energetyczna. Wcześniej rzeka ostro zakręca.
Najmniej prawdopodobne.

3. Dotychczasowe udane przejścia pod tą linią
Załoga już wcześniej przepływała tamtędy i bez problemu mieściła się pod drutami, płynęli więc na podstawie wcześniejszych doświadczeń. Wzrost poziomu wody w Zalewie a tym samym w rzece spowodował / lub / i obniżenie linii energetycznej, co spowodowało, że druty znalazły się zbyt blisko masztu i doszło do porażenia prądem.
Możliwe.

4. Łuk elektryczny
Załoga już wcześniej przepływała tamtędy i bez problemu mieściła się pod drutami, płynęli więc na podstawie wcześniejszych doświadczeń. Tym razem wytworzył się tzw. łuk elektryczny który spowodował porażenie załogi. Deszczowa pogoda, mżawka, duża wilgotność powietrza sprzyja powstaniu łuku elektrycznego.
Częste przypadki tego typu mają miejsce podczas prac polowych (kombajny).
Możliwe.

5. Pożar
Dogrzewanie wnętrza jachtu, lub zwykłe gotowanie wody na herbatę spowodowało nagłe rozlanie / wybuch substancji łatwopalnej / eksplozję butli - zapłon - i uniemożliwiło załodze ucieczkę. W następstwie eksplozji i pożaru nastąpiło zerwanie się z kotwicy / spalenie cumy zamocowanej do brzegu i później samoczynne zdryfowanie jachtu na linię energetyczną i uderzenie w przewody.
Możliwe.

6. Zdryfowanie na linię energetyczną bez wiedzy załogi.
Postój z powodu deszczu/gradu w pobliżu brzegu. Ze względu na trzcinowiska wzdłuż brzegu i mało miejsc dostępnych do zacumowania postój na kotwicy? Dryfowanie wzdłuż Cieplicówki bez wiedzy załogi, aż do uderzenia masztem w linię energetyczną?
Wątpliwości: czy załoga nie zorientowałaby się, że jacht dryfuje? Czy zbagatelizowałaby ten fakt, znając szlak i wiedząc o linii energetycznej? (możliwe raczej jedynie wtedy, jeśli jacht wcześniej bezpiecznie przepływał pod tą linią i kapitan uznał, że chwila dryfu na rzece po której nikt prawie nie pływa, nie spowoduje niebezpieczeństwa).
Możliwe.

Piotr Salecki

Czy artykuł był przydatny?
Przykro nam, że artykuł nie spełnił twoich oczekiwań.